Oko w okO
Gnił w borach Jawor na wpół niepojęty,
ciemno-zielone plótł trzy po trzy listki:
ledwo co niebo porysuje księżyc,
nim się do końca sowa sowie wyśni,
ten już na wodzie kreśli kształtne piersi,
kibić dziewiczą z trój-kątkiem wikliny
i, w udach cieni rozpinając pędy
postać ożywa prze-cudnej dziewczyny.
Spytasz: Zbłądziła tutaj z własnej woli?
Nie, to z trzech po trzy słów - trzy jaworowych.
Drugie trzy po trzy wrasta w trzewia ziemi,
gdzie czeka Ópior z robaków Kompanją.
Te trzy z trzech po trzy wiedzą tylko niemi
i nic nie mówią to rozpowiadając.
Te trzy z trzy po trzy widzą tylko ślepi -
w kolorach jakich słońce nie widziało
kreślić próbują jakby korzeń sepii,
lecz palców u rąk ciągle im za mało.
- Tych trzy z trzech po trzy kto żywy się boi,
bo czyha Robak z strasznymi Ópiory.
A kto by kiedy przechodził tamtędy,
te trzy z trzech po trzy - widzianych oczami,
rozpiąwszy tęczę wprawia go w obłędy,
ocudniałego zamyka wodami.
Drugie trzy po trzy wciąga na dno głębi,
aż rozpacz zwidzą wiecznie ociemniali
i nie puszczając ani pary z gęby,
zakrzykną strasznie ci, co słów nie znali.
Odtąd trzy po trzy razy trzy za mało,
żeby ich znowu w całość pozrastało.
Czujesz, skąd wziął się czas przeszły ("Gnił w borach")?
- czytając tylko, dotknąłeś Ja...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz