Gość


Czy ktoś to zauważy, kiedy pójdziesz sobie
wreszcie, ile wschodów, zachodów albo snów,
ile stąd pozbierałeś w kosz zamkniętych powiek

(choćby śniegu, pól letnich i bzu) z czegokolwiek,
na co raz spojrzałeś przechadzając się tu,
a co trwało (dotychczas) jak zamknięte w sobie

na klucz? Gdyby potrafił żegnający człowiek
dostrzec kradzież - to, jak mało zostaje mu
z miejsc, których nie zebrałeś w kosz zamkniętych powiek,

kiedy stąd odchodziłeś a przed tobą mrowie
innych..., czy wystarczy mu zubożałych słów,
by pustkę, w której utkwił uzmysłowić sobie?

Tego, co wziąłeś z sobą - przecież nie wypowie,
jeśli sam nie zmierzy stopą pulsu twych dróg.
Nigdy, jak ty, szeroko nie otworzy powiek,

gdy mu z wschodów, zachodów zostawisz: cokolwiek
(resztki śniegu, letnich pól, kwitnącego bzu).
- Czy ktoś to zauważy, kiedy pójdziesz sobie,
ile mu stąd zabierasz w kosz zamkniętych powiek?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz