Jesienne wybory
Ogród, z którego jesień zdarła wszystkie wdzięki.
Wierzchołki drzew strzaskane, kośćmi bielejący
Marmurowy Apollo bez głowy, bezręki
Wśród sztandarów podartych, szumiących Ciemności.
Miłość, która przewiała przez dusze jak wicher
Łzy pijąc niczym strzygi, gdy krew Śniących mlaszczą.
Wiarołomne Przysięgi, które ciągle słyszę,
Zaklęcia! - com w nie wierzył, a dziś dałem wiatrom.
A nad ową Otchłanią, gdzie razem się splata
Zło i Dobro i w trupiej rozkłada się pleśni,
Głos się wznosi i echa roznosi po parkach:
- Poeta na prezydent... a żyć będziesz... w pieśni...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz