Przyszedł wieczór
i szumiał bzem w uchu,
potem księżyc mgły wrzucał do wody.
Jak ich miałam wyprosić mamusiu,
gdy miłości nie dałaś mi dosyć.
Ścienny zegar przeciągnął się, zastygł,  
w listkach drzew na tapecie dniał czas. 
Gdy sięgałam snem w jasne zaświaty, 
dzień przekręcił za mną 
klucz w drzwiach.
Obudziłam się, a ciebie nie ma,
łuna chmury o horyzont ostrzy...
Pokłoniłam się niebu, niedzielna
i znalazłam cię
w kropelce rosy.
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz